Biografia
Jan Szkaradek. Urodził się 12 maja 1933 roku, zmarł 28 stycznia 1999 roku. Wikipedia myli się odnośnie obu dat. Całe dojrzałe życie spędził w Bydgoszczy. Skończył bydgoskie liceum plastyczne i toruńską ASP. Był malarzem, w latach 50. i 60. docenianym i szanowanym. Pokazywał swoje prace w całej Polsce, jeździł na zagraniczne plenery. Uczył w bydgoskim plastyku. Potem przyszły dla niego mroczne czasy. Problemy rodzinne i osobiste, alkohol – stracił wszystko. Za kradzieże trafił pierwszy raz do więzienia, a potem drugi… Za kratami uczył zbójów wrażliwości na sztukę, organizował wystawy. Zmarł niedługo po wyjściu z kolejnej odsiadki. Był z jednej strony sybarytą i duszą towarzystwa, ale równocześnie jest pamiętany jako pełen wrażliwości, skryty w sobie artysta szukający w sztuce odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens świata. Kim był Jan Szkaradek?
Jan Tadeusz Szkaradek urodził się 12 maja 1933 roku w Kutnie. Jego ojciec, także Jan, pracował na kolei, był urzędnikiem. Mama – Stanisława, z domu Bartkowiak – zajmowała się domem. Do Bydgoszczy przeprowadzili się prawdopodobnie jeszcze przed wojną. We wrześniu 1939 roku ojciec przyszłego artysty rusza w bój jako kawalerzysta. Dostaje się do niewoli nad Bzurą, ale szybko wraca do domu. We wrześniu 1940 roku Jan zaczyna naukę w bydgoskiej szkole przy ulicy Pijarów 1. Nie zdążył zaprzyjaźnić się z kolegami, bo już 2 października cała rodzina zostaje przez Niemców wysiedlona ze swojego mieszkania. Szkaradkowie dostają bilet w jedną stronę: do Nowego Sącza, około 600 kilometrów od Bydgoszczy. Jan kontynuuje naukę w tamtejszej szkole podstawowej. Po wojnie Szkaradkowie wracają do Bydgoszczy, gdzie udaje im się dotrzeć już 15 kwietnia 1945 roku. Ojciec artysty dostaje znów pracę na kolei, zostaje komendantem Służby Ochrony Kolei. Dzięki temu Jan, jako rodzina kolejarza, ma aż 80-procentową zniżkę na pociągi. Korzysta z tego ile może: jako nastolatek i potem student jest stałym gościem na najważniejszych wystawach w Warszawie.
Jan kończy ośmioklasową szkołę podstawową i składa podanie do Państwowego Liceum Technik Plastycznych. Po latach wróci do tej szkoły jako nauczyciel rysunku i malarstwa. Na razie jest uczniem, który przejawia pewien talent, ale też sporo lenistwa. Z języka polskiego jest dobry, podobnie jak z języka rosyjskiego i niemieckiego, ale z matematyki, nauki o konstytucji, historii, technologii i poligrafiki zaledwie dostateczny. Bardzo dobry jest z wiedzy o sztuce, z rysunku ma na świadectwie „dobry +”. Ogólne postępy w nauce Szkaradka szkoła ocenia wówczas jako „dostateczne”. „Należał do najbardziej utalentowanych, kolorystycznie uwrażliwionych uczniów bydgoskiego Liceum Sztuk Plastycznych. Impulsywny i pełen rozmachu” – pisał o nim dyrektor szkoły Marian Turwid.
Nie jest prymusem, ale dostaje się na studia. Jakiś wpływ na decyzję uczelni zapewne ma fakt, że Szkaradek jest aktywnym członkiem Związku Młodzieży Polskiej i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W tym czasie artysta zaczyna mówić o swoim ojcu, że jest… robotnikiem, a co za tym idzie, że sam ma pochodzenie robotnicze. Zachowało się zaświadczenie mówiące o tyn, że Jan Szkaradek w licealnych czasach „był aktywistą ZMP-owskim na terenie szkoły”.
Od września 1953 do czerwca 1957 roku studiował na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas studiów mieszkał w akademiku przy ulicy Mickiewicza. 1 października 1953 roku jako „student Polski Ludowej” złożył przyrzeczenie, w którym zobowiązywał się między innymi do pilnej nauki: „sumiennie będę wypełniać swoje obowiązki i uczynię wszystko, aby w przepisowym terminie ukończyć studia. Będę strzec godności studenta i nie przyniosę ujmy dobremu imieniu uczelni, jak również będę przestrzegać dyscypliny pracy i wszelkich zarządzeń władzy ludowej oraz obowiązujących przepisów szkoły”. Szkaradek korzystał z pomocy uczelni, bo jak twierdził, zapewne zgodnie z prawdą, jego rodzicom trudno było utrzymać syna-studenta. Artysta otrzymał stypendium socjalne w wysokości 315 złotych (dla porównania wówczas jego ojciec, urzędnik pracujący na kolei, zarabiał 620 złotych). Uczył się raczej dobrze, nie opuszczał zajęć, był aktywnym studentem. Dostawał piątki z podstaw marksizmu i czwórki z historii sztuki. „Na studiach nie pił, nie palił. Był szalenie pracowity. Zawsze nosił ze sobą szkicownik” – wspominał go później malarz Jerzy Puciata.
Dokładnie 24 czerwca 1957 roku kończy studia pod kierunkiem prof. S. Borysowskiego. Szkaradek otrzymał tytuł magistra sztuk plastycznych i uprawnienia do pracy w szkole. W tym samym roku zatrudnia się w swoim byłym liceum. Uczy tam malarstwa i rysunku. Przez uczniów jest poważany i szanowany, choć wielu z nich czuje przed nim respekt. Nie jest duszą towarzystwa, sprawia wrażenie nieco wycofanego, zamkniętego w sobie.
Szkaradek współtworzy tak zwaną Grupę Czterech Młodych Plastyków Toruńskich (obok niego są w niej także Lucjan Zamel, Edward Wadowski i Jerzy Puciata).
Ma pracownię przy ulicy Pomorskiej 7. W wywiadzie dla bydgoskiego magazynu „Dlatego” (nr 2/98) artysta wspominał te czasy: „Pracowałem w Liceum Plastycznym, miałem więc bardzo blisko. Mogłem tam wyskoczyć i pomalować godzinę lub dwie. Bywały w niej wystawy indywidualne kolegów. Czasem libacje po nich. Pracownia spaliła się od zwarcia instalacji elektrycznej, po prostu”.
Lata 60. i 70. to rozkwit kariery Jana Szkaradka. Jest docenianym nauczycielem, ale też pnącym się po szczeblach sławy artystą. Bierze udział w wielu wystawach polskiej sztuki za granicą (NRD 1962 i 1970, Francja 1963, Węgry 1965, ZSRR 1968 i 1975, Czechosłowacja 1975), wystawach ogólnopolskich (m.in. II Festiwal Młodej Plastyki Sopot 1959, XVI Ogólnopolska Wystawa Plastyki Radom 1960, III Biennale Grafiki Kraków 1964, Wystawa Marynistyczna Warszawa 1964, Festiwal Polskiego Malarstwa Współczesnego Szczecin 1964, Pejzaż Polski w Malarstwie Współczesnym Bydgoszcz 1967, Wystawa stypendystów KPTK Bydgoszcz 1979, Nad Morzem Czarnym – prace z Bułgarii 1981), wystawach środowiskowych (m.in. Wystawa prac młodych bydgoskich plastyków Warszawa 1967, 20 lat plastyki w województwie bydgoskim Bydgoszcz 1964, Tendencje w plastyce bydgoskiej 1945-1976 Bydgoszcz 1976), jeździ na plenery w kraju i poza granicami (Janikowo 1965, Węgry 1965, Włocławek 1966, Charzykowy 1969, 1970, Jugosławia 1970, Chełmno 1971, Rumunia 1972, Samostrzel 1975, Czechosłowacja 1975, Włocławek 1976, Rumunia 1976, Inowrocław 1977, Nakło 1978, Charzykowy 1978, Mała Komorza 1978, Charzykowy 1979, Komierowo 1979, Charzykowy 1980, Mała Komorza 1980, Bułgaria 1980, Funka 1981, Więcbork 1982, Funka 1982, Charzykowy 1983, Mała Komorza 1984, Charzykowy 1984, Koronowo-Pieczyska 1984). Ma też wiele wystaw indywidualnych (Bydgoszcz 1959, 1960, 1964, 1974, 1976, 1983, Grudziądz 1964, Nowa Huta, Białystok 1964).
Artysta nie stroni od aktywności społecznej: w 1974 roku zostaje wybrany przewodniczącym Rady Artystycznej Sekcji Malarstwa ZPAP w Bydgoszczy. W tym czasie jest bardzo doceniany przez państwo: otrzymuje szereg nagród i wyróżnień, w tym m.in.: „Odznakę Tysiąclecia Państwa Polskiego, Odznakę Zasłużonego Działacza Kultury i „Szeląga Bydgoskiego”.
Jan Szkaradek jest nazywany kapistą, mówi się o jego technice „alla prima” polegającej na malowaniu bez poprawek. Malował zarówno olejem, jak i akwarelą. „Bardzo lubię akwarele. Akwarela jest trudną techniką, wymaga decyzji, zdecydowanego uderzenia. Bardzo łatwo ją popsuć. Akwarela musi być świeża. Musi być czuć tę wodnistość, nie może być przemęczona. Daje za to możliwość uchwycenia na żywo pewnych zjawisk” – mówił w wywiadzie dla „Dlatego”. W tym samym miejscu artysta przedstawił swoje credo: „Wszystko istnieje właściwie w naturze – dosłownie wszystko. Istnieje światło, kolor, powietrze, kształt czyli forma. Reszta zależy od człowieka, jak on potrafi zmaterializować i wyrazić w dziele sztuki (…) Każda twórczość jest pochodną i sumą doświadczeń branych od innych. Nic nie rodzi się z niczego. Nic.”
Jerzy Szach pisze na łamach „Dziennika Wieczornego”: „Szkaradek jest urzeczony pejzażem i ten temat przewija się bezustannie w jego twórczości, zarówno w obrazach olejnych, gwaszach i temperach, jak i w linorytach i drzeworytach. Jednym z najmocniejszych atutów malarstwa Szkaradka jest kolor, niezwykle soczysty, intensywny, „gorący”, znakomicie zharmonizowany”.
W 1974 roku na łamach „Gazety Pomorskiej” ukazała się wyjątkowa rozmowa z Janem Szkaradkiem. Wyjątkowa o tyle, że Zdzisław Polsakiewicz postanowił nieco poważniej podejść do postaci artysty niż w tych czasach robili to dziennikarze mediów regionalnych, nie tematycznych. W rozmowie tej Szkaradek wydaje się bardzo otwarcie przedstawiać swój punkt widzenia na sztukę: „Człowiek współczesny winien być uwrażliwiony zarówno na to, co było jak i na to, co jest i co będzie. Trzeba znaleźć w sobie szacunek dla wszystkiego, co wartościowe w każdej sztuce (…) Nie jestem impresjonistą, który z pomocą rozedrganego koloru stara się uchwycić znikliwość chwili i zmienność światła. W moim malarstwie kolor ma do spełnienia zupełnie inne zadania, ale ja także ulegam naturze. W naturze jest wszystko niejako poza mną, nasycam się tym, ale od siebie też muszę coś dodać. Natura jest zawsze inspiracją, choć w sztuce mniej lub bardziej trzeba oddalić się od niej. Znaleźć swój własny do niej stosunek”.
W opracowaniu zatytułowanym „Plastyka bydgoska 1945-1976” Ryszard Czesław Jaskuła pisze o Szkaradku, że ten „uosabia prawdziwą żywiołowość artystycznego temperamentu, radość tworzenia nie skażoną goryczą porażek i zawodów nadziei”. Artysta, który„wkroczył do sztuki z impetyczną pogodą i jasnością celów” według Jaskuły charakteryzuje się „wrażliwością kolorystyczną, spontanicznością i zasobnością inwencji kompozycyjnej”. Autor docenia „niewymuszoną elegancję, świeżość i bezpretensjonalność urody” dzieł Szkaradka. „Owa łatwość narracji w przypadku Szkaradka skłaniała artystę do wypróbowywania wielu możliwości interpretacji. Prace z wcześniejszej fazy twórczości jeszcze były bardzo statyczne i o gęstej, nasyconej materii. Rychło nastąpił etap maksymalistycznego syntetyzowania wrażeń z oglądu natury. Ekspresywność barw w wielu obrazach Szkaradka ujawniała emocjonalną proweniencję jego wizji. Wreszcie był okres paraabstrakcyjnego kształtowania kompozycji, rozczłonkowanej na obrazowane plamy trójkątów, prostokątów i trapezów. W 1976 roku zaskoczył miłośników i obserwatorów swej sztuki, pokazując w Małym Salonie TPS dwadzieścia rysunków i akwarel o różnej tematyce; były to m.in. nastrojowe, realistyczne motywy krajobrazowe, akt, wizerunki zwierząt i ptaków – lapidarne, o stonowanym kolorycie (akwarele), pełne swobody, lekkości i wdzięku”.
Talent Jana Szkaradka doceniał Marian Turwid, twórca i dyrektor liceum plastycznego w Bydgoszczy, najpierw nauczyciel, a potem przełożony artysty: „Młody malarz bardzo rychło uświadomił sobie, że temperament i instynkt to dary cenne, jednak same nie wystarczają. Że nieodzowna jest współpraca organizującej świadomości. Kolejne etapy jego realizacji malarskich świadczą o coraz pełniejszym opanowywaniu żywiołu wrażliwości rygorami świadomości twórczej”, pisał we wstępie do wystawy malarstwa i rysunku Jana Szkaradka z 1976 roku.
Szkaradek był nie tylko artystą, nie tylko nauczycielem, nie tylko mężem i ojcem, ale też fundamentem bydgoskiej bohemy. „Był pożądanym uczestnikiem spotkań i biesiad. Perorował albo na nich śpiewał pikantne góralskie przyśpiewki. A śpiewać mógł nawet całą noc” – wspominał później artysta-plastyk i nauczyciel Łukasz Płotkowski. „Swoje pragnienia realizował z furią, w jakimś niesamowitym transie. Rozsadzała go przemożna potrzeba malowania. Właściwie on ni malował swoich obrazów, on je z siebie po prostu wyrzucał. Pozwalała mu na to technika „alla prima”, którą się posiłkował. Nie uznawał poprawek, przemalowań, całej tej twórczej mitręgi. Obraz albo zyskiwał jego aprobatę, albo stawał się ponownie miejscem zmagań o nowy artystyczny byt” – opisywał jego twórczość Płotkowski.
Od połowy lat 80. życie Jana Szkaradka ulegało poważnym i systematycznym tąpnięciom. Artyście rozpadła się rodzina, on sam rozpływał się coraz bardziej w oparach alkoholu. W 1986 roku stracił w okolicznościach mocno skandalizujących pracę w szkole, a niedługo później także dach nad głową. Na dekadę zniknął, przestał wystawiać. Sprzedawał swoje prace za bezcen. „Przyszedł kiedyś z mokrym obrazkiem i chciał spieniężyć. Wiejski widok. Powiedziałem , że gdyby to był widok Bydgoszczy, to bym wziął. Byłem wówczas dzielnicowym na Osowej Górze. Wyszedł na korytarz, wrócił po chwili i wręczył mi ten obrazek. Na odwrocie jest napisane: Jan Szkaradek Osowa Góra” – wspomina Marek K. Jeleniewski, wówczas milicjant, a dzisiaj profesor na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Upadek artysty był bolesny. Kilkukrotnie trafiał do bydgoskiego aresztu, odsiadywał też wyroki w koronowskim więzieniu, gdzie uczył osadzonych malowania i organizował im więzienne wystawy. Nigdy nie się nie poddał, nigdy nie opuściła go malarska wrażliwość. „Był artystą do samego końca. Kiedyś przyniósł mi do galerii mokry jeszcze obraz. Nic na nim nie było widać. – Idź z tym, przecież tu nic nie ma – mówię. A on na to: jak to tu nic nie ma?! A ten podpis?!” – wspominała go na łamach „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” Elżbieta Kantorek.
W 1996 roku Szkaradek zorganizował niewielką wystawę nowych prac w „Galerii Kantorek”. Odżyły nadzieje na powrót do regularnej twórczości, na powrót artysty, przyjaciela, człowieka. Była to jednak ostatnia za życia wystawa Szkaradka.
Zmarł 27 stycznia 1999 roku, niedługo po wyjściu z odsiadywania kolejnego wyroku.
W listopadzie 1999 roku przyjaciele artysty zorganizowali jeszcze jedną, pośmiertną już wystawę Jana Szkaradka w Prywatnym Centrum Kultury „Sanatorium”.
Jak dotychczas jedynym wydawnictwem poświęconym twórczości Jana Szkaradka jest wydany przez Kujawsko-Pomorskie Towarzystwo Kulturalne w 2003 roku album „Jan Szkaradek. Malarstwo i rysunek” (Redakcja: Zofia Wachowiak, Editionem curavit: Wiesław Woźniak i Stanisław Płotkowski, Koncepcja i projekt graficzny: Łukasz Płotkowski).
„Przytoczę trzy pojęcia-hasła, którymi kierował się w życiu i w sztuce – jego prawdy pierwsze: Natura – Twórczość – Wolność. Nie znosił ograniczeń, zakazów, nakazów, nie znosił żadnych „wędzideł”. Brak owych wędzideł był przyczyną częstych komplikacji osobistych, a w ostateczności artystycznej banicji. Cóż, wolność umiłował ponad wszystko. Był jej wierny po swój kres” – pisał w „Bydgoskim Informatorze Kulturalnym” po śmierci Szkaradka jego wieloletni przyjaciel, Łukasz Płotkowski.
Paweł Skutecki